Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Był sobie pewien zając, który spacerował po łące.
– Hura! hopsasa! tralala! – pokrzykiwał sobie i podskakiwał, i wywracał koziołki, i stawał słupka.
Wtem nadszedł ukradkiem lis od strony lasu.
– Dzień dobry, dzień dobry! – zawołał zając. – Taki jestem dziś szczęśliwy, jako że, musisz wiedzieć, ożeniłem się.
– No to pięknie! – rzekł lis.
– O nie – rzekł zając – to wcale nie było aż takie piękne, gdyż żona miała włosy na zębach, a do tego był z niej kawał prawdziwego smoka.
– A to niedobrze – rzekł lis.
– Ech, tak źle to znowu nie było – rzekł zając – gdyż żona miała ładną sumkę pieniędzy i do tego jeszcze dom.
– No to pięknie! – rzekł lis.
– O nie, tak pięknie to znowu nie było – rzekł zając – gdyż dom się spalił, wraz z wszystkim, co posiadaliśmy.
– A to dopiero pech! – rzekł lis.
– O nie, tak źle to znowu nie jest – rzekł zając – gdyż moja stara była w środku.
►oficjalna strona internetowa autora