Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Wieczorem w Legendzie Bieszczadów jedzenie i przesiadywanie w Zapominajce. To prosta szopa z otworem wyciętym w dachu, żeby dym z ogniska szedł do bieszczadzkiego nieba. Wokół paleniska ławy, a w głębi kilka zgruchotanych leżaków jak z plaży w Łebie. W kącie barłóg z leżącym ciałem człowieka. Ogień bucha na ludzi wokół gadających i pijących. No, zaraz ktoś gitary szuka, bo bęben nie wystarczy. Trochę się na nas zebrani patrzą, bo my jak kosmici z innego świata, choć ludzie jesteśmy. Może to przyprószenie kurzem książkowym do smalcu bieszczadzkiego i do swetra bieszczadzkiego nie pasuje? Trochę przyogniskowego gadania, dowcipów i historii o tych, co tu, w te bieszczadzkie śmietany, smalce i masła przyjechali. Jeden taki, młody marynarz pływający pod Duńczykiem, wysiadł w Szczecinie i o bilet poprosił w okienku. Taki żeby było najdalej, ale w Polsce, bo po 3 miesiącach roboty na łajbie chce się przewietrzyć. No i obudził się z biletem do Przemyśla. A że wziął ze sobą rower, to do Ustrzyk Górnych trafił 2 tygodnie temu i tu siedzi. Czasem rowerem jedzie do pobliskiego sklepu po wódkę i wraca do Zapominajki.
Na koniec trafiamy na koncert Ziemiah. Trzej chłopcy rżną mocne kawałki reggae, punk, electro czy jakieś inne, a publika podskakuje, kołysze się. Ja chyba też. Tu śmietana bieszczadzka się lekko waży i wychodzi dobry produkt na ser. Dźwięk ostry mocno mnie przeszywa i wwierca w moją zbieszczadziałą głowę. Jest dobrze, myślę sobie patrząc na Przem, który też myśli sobie, że jest dobrze. Tu wielka gra odchodzi, gęściejsza niż bieszczadzka śmietana, śliździejsza niż bieszczadzki smalec, masło. Niech będzie pochwalona Ziemiah!
© Maciej Wróblewski