nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PISMO SZYBKIE, Sennik szczęśliwicki (47)

2023-01-13 16:08

8 października 1986
Miejsce początkowo wyglądało na letnie wczasowisko leśne, potem na dom góralski, gdzie wpadliśmy w pułapkę, potem na odrestaurowywaną starą fabrykę, w końcu było również Warszawą, bo jeździły tam autobusy o warszawskich numerach, autobus 148 miał trasę okrężną Jagiellońska – Jagiellońska. Dalej wjeżdżało się w środek ziemistej góry grożącej oberwaniem, w parę osób odłączyliśmy się od wszystkich, wysiedliśmy i poszliśmy omijając drogę, wzdłuż linii sosen, mijając ślady po ogniskach, dowody pobytu tutaj innych wspinaczy, aż dotarliśmy do góralskiej chaty, będącej fabryką twórczości. W tej chacie – fabryce byli Olbrzymi. Jeden ogromniejszy od drugiego. Wchodzili tu z misją, aby nas spłoszyć, a jednocześnie nie pozwolić nam wyjść. Próbowaliśmy ucieczki. Zagadywałam Olbrzymów, ale odtąd pilnowano nas tym bardziej. W portierni siedziała śledząca wszystko kobieta, zagadała się jednak z pewnym młodym człowiekiem, uciekliśmy za jej plecami, ale ucieczka ta, okrężnie, zaprowadziła nas z powrotem do chaty Olbrzymów. Wróciliśmy, bo niektórzy obchodzili imieniny, podawano sobie talerzyki z ciasteczkami, które były imitacją, nie można było tutaj dostać niczego prawdziwego. Wtem goście zniknęli, a gdy chciałam też się stąd wydostać, okazało się, że jedyny autobus 148 krąży po zamkniętej trasie, nie było stąd wyjścia.

© Marta Zelwan