Karol Samsel Autodafe 8
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
W jednym z moim wierszy „List II od Basho” pojawia się księżycowy pałac, przerażenie chłodem i liść, z księżycowego drzewka. Było to w styczniu 2010 w Krakowie na Ojcowskiej. Ktoś regularnie wyłączał mi kaloryfery podczas gdy na zewnątrz panował mróz poniżej 20 stopni. W nieopalanym mieszkaniu musiałam sobie z tym radzić. Pamiętam noc chyba z 20 na 21 leżałam w łóżku. Zimno wdzierało się w moje ciało. Nagle odczułam czyjąś obecność. W czterech rogach łózka stały cztery Anioły. Nie wiem skąd to wiedziałam, ale w jednej chwili pojęłam, że obcuję z Aniołami. Chłód stawał się jakby inny. Jakby z innego świata. Łóżko jakby zaczęło unosić się w górze choć stało w miejscu. Czułam że odbywam jakąś podróż. Było coraz zimnej, ale nie bałam się tego zimna. Cztery postacie jakby mnie przenikały. Prowadziły tam skąd przybyłam. Poddawałam się tej sytuacji. Czułam się bezpieczna. Szybowaliśmy w dziwnych przestrzeniach. Zostałam zabrana przez te Anioły w podróż. Wydawało mi się, że dotarłam do księżycowego świata. Potem nagle obok łózka stanęły dwie postaci, mój dziadek Jan i Chrystus. Stali jak dwaj żołnierze. Wyciągali do mnie ręce. Trwali przy mnie murem. Jakby nigdy mnie nie opuszczali. Chrystus powiedział: Jestem twoim żołnierzem. Ja odpowiedziałam: kim ja jestem, że ty możesz być moim żołnierzem. Ale Chrystus nie dopowiedział. Wydawało mi się, że mój Dziadek płacze. Potem jakaś postać o długich palcach wyciągnęła z mojej piersi serce. Serce ociekało krwią i było całe rozszarpane. Postać położyła moje serce na stoliku. Widziałam je jak tętniło. Sprawiało mi to straszny ból. Te długie palce wyciągające moje serce, ból był przerażający. Ale postać o długich palach była mi bliska. Była moim przyjacielem. Choć chłodna i bez uczuć. Jakby tylko wskazująca, co ukrywam w swoich piersiach. Kochałam te długie palce bardziej niż resztę postaci. Jakby te długie palce były i są mi czymś bliskim. Nie wiem czym to wszystko było Wizją, Spotkaniem a może jakimś eksperymentem psychotronicznym? Może jestem królikiem doświadczalnym jakiegoś mentalnego projektu? Przecież w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe. Wiara jednak czyni cuda i w tym cudzie przebywam wciąż żyjąc. Jak z pewnego snu sprzed laty: jacyś agenci depczą mi po piętrach, łapią mnie przy szklanej windzie i mówią: wszędzie cię dorwiemy. Nagle znikam. Szklana winda zamienia się w pojazd kosmiczny. Z drzwi wysypuje się mrowie wojska z innej cywilizacji. Może dlatego ten wiersz „List II od Basho” jest nie tylko poezją, ale opisem, poetyckim opisem wydarzenia, która miało miejsce naprawdę.
© Ewa Sonnenberg