Wstąpiłam w bryłę lodu, w jej kształt i chłód, jednak żeby zatrzeć pamięć trzeba czegoś więcej. Nie mogę iść dalej, zanim przebrzmi odgłos wiatru, zawróci w głowie. Łodyżki, ogonki, półkola, to wszystko pozostaje w środku, nie wiem, czy mogę je uratować. Zostają pieszczotliwe piosenki, sznur, który nas łączy z kosmosem. Wyspiarze tęsknie czekają na słoneczne dni i wrzucają do szklanek kryształki. Uczę się z uśmiechem wciągać powietrze i przytakuję świstem z bezdechu. Może chodzi o krztynę dźwięku, co wydostaje się z obłędu, kiedy wyplątuję zwiędłe kwiaty z wianków zawieszonych na drzwiach albo łapię postrzępione kartki, później składam z nich statki. Litery, wbrew mojej woli, rozpuszczają się i wypływają z wody jak koła ratunkowe, w ich miejscu stoi nosorożec.
© Małgorzata Południak