Od dawna nie publikuję w papierowych czasopismach literackich (prawie), bo przeważnie nic tam nie płacą, a poza tym nie odpowiada mi ich na ogół wąsko artystowski charakter. Lubię pogranicze sztuki i życia, tak jak to bywało w dawnych peerelowskich tygodnikach społeczno-kulturalnych. No, ale te już nie wrócą. Potrzebuję też reakcji czytelników na to co piszę, niestety rzadko spotykałem się z odzewem na swą twórczość na łamach „Kresów”, „Zeszytów Literackich”, „Kwartalnika Artystycznego” czy „Toposu” (nie liczę standardowych recenzji). Natomiast nieźle teraz udają mi się spotkania z odbiorcami (komentarze) w moim jednoosobowym periodyku, czyli na profilu fejsbukowym, poszerzane nieraz o prywatne mejle. Dlatego jako autor pozostanę już chyba głównie przy medium elektronicznym. Era nośnika papierowego przemija zresztą w sensie ogólniejszym; kiedyś skończyły się płytki ceramiczne, papirusy i pergamin z Pergamonu, a teraz nadchodzi kres papieru. Według statystyk coraz prędzej spadają nakłady tradycyjnych, papierowych czasopism, jak również i książek.